poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział Siódmy

   Dwójka nastolatków siedziała w zimnej i brudnej celi. Z jakichś przyczyn chłopak nie martwił się o siebie czy o blondynkę, jego głowę zaprzątała tylko jedna osoba - Odylia. Bał się, że mogła nie przeżyć upadku z wodospadu. Serce rozrywało mi bezradność.
- Muszę ją znaleźć ale nie mogę przez te kraty! - Poderwał się z pryczy podchodząć do krat a jego dłonie mocno się zacisneły na prętach. - Jak mogła nie zauważyć przepaści? - Pochylił głowę opierając czoło o zimne kraty, zamknął oczy. W śród ciemności ujrzał postać rudowłosej dziewczyny kiedy spała na jego kolanaoch.
   Kleo cała roztrzęsiona wpatrywała się w przyjaciela ze szczerym współczuciem. Od dawna widziała, że chłopak zakochał się w jej przyjaciółce, lecz ona nie chciała się wtrącać w ich relacje. Żal ściskał ją widząc, że niebieskooka nie odwzajemnia tego uczucia.
   Nastolatkowie usłyszeli czyjeś kroki niosące przez echo. Chłopak uniósł głowę, przed nim stanął wysoki mężczyzna z uważnym wzrokiem.
- Kevin Blue? - Odezwał się.
- Tak.







   Odylię obudziło dziwne uczucie, jakby zwierzęca ciekawość przeszywała jej ciało. Powoli otworzyła oczy, które musiały przyzwyczaić się do panującej ciemności. Przed nią siedział rudy lis z pochyloną głową i oczami utkwionymi z zaciekawieniem w dziewczynę. Kiedy rudowłosa powoli usiadła zwierzę uniosło głowę nadal się w nią wpatrując. W końcu lis ruszył się w stronę Odylii, usiadł obok a jego srebrne oczy wpatrywały się w mocno niebieskie oczy dziewczyny. Umarłaś. Nie przeżyłaś upadku.  Usłyszała niski głos (tak jakby mężczyzny) w głowie. Dziewczyna spojrzała na towarzysza z przerażeniem. Mnie nie musisz się bać. Odnalazłem Cię nad brzegiem, martwą. Wyczuwałem w Tobie coś innego. Wyjątkowego. Nie mogłem pozwolić Ci odejść na wieczność, dlatego tchnąłem w Ciebie życie. Widzisz, my lisy potrafimy obdarzyć jeden raz kogoś życiem. Ja wybrałem Ciebie. Jesteśmy teraz połączeni ze sobą. Słyszysz moje myśli, odczuwasz moje uczucia i wszystko co jest związane z moim duchem. Również ja czuję wszystko co jest powiązane z Tobą. Jestem tak jakby Twoim Aniołem Stróżem. Dbam o to aby Ci się nic nie stało.
Lis położył swoją główkę na jej kolanach tak, że oczy cały czas patrzyły na nią. W świetle księżyca świeciły niczym czyste srebro. Zszokowana Odylia wpatrywała się w wodospad przed sobą.  W jej głowie była tylko jedna myśl: Umarłam. Szybką i tragiczną śmiercią.  Dziewczyna schowała głowę w dłoniach nie wierząc w to co powiedział lis.
- Ale ja nawet nie czułam, że umarłam. Właściwie to nic nie czułam. Jak to możliwe? - Powiedziała stłumionym głosem.
Upadek był zbyt silny. Musiałaś stracić przytomność  a kiedy byłaś pod wodą udusiłaś się. Ale teraz nie zamartwiaj się tym i pomyśl jak odzyskać przyjaciół. Wiem jak Ci na nich zależy.
Na słowa lisa, dziewczyna podniosła głowę z zaangażowaniem w oczach. Przez jej głowę przebiegły różne myśli, ale żadna z nich nie była dość dobra. Westchnęła.
- Pomożesz mi w ich uwolnieniu? - Lis uniósł łebek wpatrując się w dziewczynę widząc na jej twarzy odwagę i zapał. Oczywiście, że Ci pomogę.






   Twój ojciec się ucieszy na wieść o tym, że żyjesz. Nie wiesz nawet jak bardzo się martwił o Ciebie, chłopcze. - Powiedział król Advaydczyków. Wysoki mężczyzna o dobrze zbudowanym ciele, jasnych włosach i miodowych, przenikliwych oczach.
Król potarł podbródek wskazującym palcem lewej ręki wpatrując się w Kevina. - Książę Acharyii, Twój ojciec został poinformowany o Twoim odnalezieniu. Wrócisz na swoją planetę bezpieczny.
- A co z moją przyjaciółką? - Kevin spojrzał na Kleo.
- Zostanie zesłana na Ziemię. Nie martw się, nic się jej nie stanie.- Powiedział przyglądając się blondynce. - Dzisiaj przenocujecie na zamku jako goście. Kevinie, Twój ojciec przybędzie tu jutro. Teraz możecie odejść.
   Nastolatkowie szli wzdłuż korytarza, na którym końcu znajdowały się ich sypialnie. Kevin był pogrążony w myślach, które napadały jego umysł bez przerwy. Odylia - dziewczyna którą kocha i nie wie nawet czy żyje oraz ojciec który będzie wściekły na niego za ucieczkę z Acharya. To wszystko wprawiało go w przygnębiający nastrój. Natomiast Kleo szła ze spuszczoną głową nie zwracając uwagi na otoczenie. Przed chwilą dowiedziała się, że jej najlepszy przyjaciel jest księciem, który na dodatek uciekł ze swojej planety i który był poszukiwany. Najlepsza przyjaciółka prawdopodobnie nie przeżyła upadku a ona nawet nie ma jak odszukać jej ciała.
Nagle jej głowę przeszył straszny ból spowodowany uderzeniem w drzwi. Jęknęła z bólu. Zza drzwi wynurzył się wysoki chłopak z czarnymi włosami z grzywką opadającą na niebieskie oczy, wystającymi kośćmi policzkowymi oraz kolczykiem w nosie i w wardze. Spojrzał na blondynkę a jego usta otworzyły się i zamknęły. Pierwszy raz widział taką dziewczynę na zamku. Uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Cześć, jestem Andy. Przepraszam, że uderzyłem Cię drzwiami. Nie spodziewałem się tego, że ktoś może tędy iść.
- Jaa... Emm... Nic się nie stało. Będę miała nauczkę, żeby nie chodzić blisko ścian z drzwiami. - Uśmiechnęła się zażenowana swoją odpowiedzią. - Jestem Kleo a tamten chłopak pogrążony w myślach to Kevin, mój przyjaciel. - Powiedziała pokazując ręką idącego chłopaka.
- Czemu jest taki zamyślony? - Spytał Andy spoglądając na Kevina.
- Ponieważ dziewczyna w której jest zakochany spadła z wodospadu i na dodatek jego ojciec ma się tu zjawić.





 Jejciu... Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Za bardzo nie miałam czasu na jego tworzenie a potem doszło brak weny no i święta... Musiałam iść na praktyki na których siedziałam ponad 8 godzin, no i jakby to było za mało to w niedzielę też musiałam być i to 12 godzin. :/ Mimo zmęczenia i zbliżającej się choroby postanowiłam wstawić to "coś". Planowałam zrobić ten rozdział dłuższy ale znowu mam napad braku twórczości. :'( Myślę jednak, że spodoba Wam się ten rozdział i czekam na szczere opinie.

Pozdrawiam Ciepło i życzę Wszystkim Wesołych Świąt :***

wtorek, 22 października 2013

Rozdział Szósty

   Kleo miała przerażoną minę, Kevin był lekko zaskoczony natomiast Odylia nie pokazywała żadnych uczuć. Jedynie w jej niebieskich oczach skakały buntownicze iskierki. Rozejrzała się wokół a po chwili jej wzrok obserwował przyjaciół. Rudowłosa zrobiła krok w tył po czym krzyknęła i zaczęła biec. Dwójka przyjaciół starało się dogonić niebieskooką.
- Zwolnij! My nie mamy cech Twojej rasy! - Zawołał chłopak. Dopiero w tedy dziewczyna się zatrzymala a kiedy przyjaciele do niej doszli razem uciekali. Za nimi były wrzaski miejskiej straży. Równym biegiem doganiali nastolatków.
Kevin przeskoczył pień razem z blondynką, Odylia się zatrzymała.
- Biegnijcie, dogonię was. - Rudowłosa przeszła pień po czym używając mocy uniosła kawałek zwalonego drzewa i cisnęła nim w strażników. Zaskoczeni rozproszyli się aby pień nie trafił w nich. Odylia odwróciła się i z szybkością swej rasy dogoniła przyjaciół.
- Co zrobiłaś? - Zapytał chłopak.
- Użyłam swojej mocy. - Uśmiechnęła się, w tedy straciła grunt pod nogami a do jej uszu docierał dźwięk wodospadu i krzyki przyjaciół. Spadała bardzo szybko a z jej gardła wydobywał się przeraźliwy krzyk. Wpadła do lodowatej rzeki a jej ciało poniosły fale. Nie słyszała żadnych odgłosów a jej zmysł wzrokowy wygasł. Dopłynęła do brzegu nieprzytomna.
   Kiedy rudowłosa otworzyła oczy przybrały chłodny odcień błękitu, jej rude włosy były w nieładzie i lekko wilgotne tak samo jak ubranie. Usiadła przyciągając kolana pod brodę, cała się trzęsła. Niebo przybrało odcień granatu a słońce chowało się za drzewami, nastał zmierzch. Słyszała odgłosy dzikich zwierząt a ją ogarnął strach, strach który towarzyszy jej od siódmego roku życia.
   



    Wraz z mamą i Ericiem siedmioletnia Odylia zbierała leśne kwiaty. Nie zauważyła kiedy odeszła od mamy dopóki nie chciała jej zapytać o godzinę. Horyzont zaczął spowijać mrok, słońca już zniknęły z pola widzenia a na niebie powoli malowały się gwiazdy. Z przerażeniem w oczach rudowłosa rozglądała się w poszukiwaniu dobrze jej znanej sylwetki. W oddali wyły ogromne wilki, jednorożce oraz pegazy ukryły się a pozostałe zwierzęta gdzieś buszowały.
Trzęsąca się ze strachu i zimna, dziewczynka podeszła do drzewa opierając się o nie, kucnęła a rękoma otuliła nogi kładąc brodę na przedramiona. Zamknęła oczy wyobrażając sobie, że jest w objęciach mamy. Nagle usłyszała warczenie po swojej lewej stronie, widząc ogromnego białego wilka jej oczy się powiększyły a do nich napłynęły łzy, które zaczęły spływać po policzkach. Wilk podszedł do niej obwąchując jej twarz, złote oczy wpatrywały się w nią. Zwierzę pokazało wielkie i białe zęby o ostrych końcach. Nagle coś go rozproszyło, odskoczył od rudowłosej spoglądając na nią po raz ostatni po czym wskoczył w krzaki oddalając się.
Dziewczynkę znaleźli strażnicy a za ich plecami podążała zatroskana pani Pers. Na widok całej córki kobieta rozpromieniła się a na jej twarzy malowała się ulga. Podbiegła do Odyli łapiąc ja w ramiona tuląc mocno do siebie.
- Nigdy więcej się nie oddalaj ode mnie. - Powiedziała tuląc mocniej córkę.



     Na te wspomnienie osiemnastolatka zmartwiła się jeszcze bardziej. Nie chciała zostać sama w nocy, w lesie na obcej planecie. Dopiero teraz przypomniała sobie o przyjaciołach. Zamknęła oczy i skupiła się na postaci Kevina, na jego sylwetce, mocnych i szerokich barkach, przystojnej twarzy, zmysłowych ustach, oczach w odcieniu szmaragdu, które bardzo się jej podobają, oraz ciemnych włosach stojących zawsze w artystycznym nieładzie. Dopiero teraz Odylia uświadomiła sobie, że chłopak jej się podoba. Sama siebie zaskoczyła tą myślą, nigdy nie przypuszczała, że ktoś może znowu się jej spodobać zwłaszcza po Scocie.
W jej głowie pojawiła się postać Kevina siedzącego w jakiejś celi obok niego dostrzegła swoją przyjaciółkę. Rudowłosa otworzyła z przejęciem oczy. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciele zostali schwytani. Niestety dziewczyna nie da rady im teraz pomóc ponieważ strasznie rozbolała ją głowa i reszta ciała po upadku do wody. Nie potrafiła wstać z miejsca więc postanowiła położyć się i przez chwilę odpocząć mimo swego strachu.




Oto kolejny rozdział mego dzieła. :D Jest troszkę krótki ale to celowo. :P Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Pozdrawiam :***


Czytasz = Komentujesz

środa, 16 października 2013

Rozdział Piąty

Troje nastolatków przeszło przez portal. Ich oczom ukazała się przepiękna flora. Znaleźli się na ceglanym moście pod którym płynęła czysta rzeczka, a kamienie migotały za sprawą słońca. Wokół było dużo soczyście zielonych drzew i krzewów a koło rzeki rosły piękne kwiaty we wszystkich odcieniach fioletu. Na niebieskim niebie świeciło jedne słońce, które było tak duże jakby zostały złączone dwa słońca, z głębi lasu dało się usłyszeć śpiewanie ptaków.
- Jak tu pięknie. - Wyszeptała blondynka. Odylia oddaliła się trochę od przyjaciół podziwiając otoczenie. Pierwszy raz znalazła się w tym świecie. Zawsze mama trzymała ją krótko na "smyczy", nigdy nie mogła chodzić na imprezy ani wyjeżdżać z przyjaciółmi na biwak. Zawsze się kłóciły o to.



   Szesnastoletnia Odylia ubrana w mini jeansową spódniczkę, białą falbankową bluzkę na ramiączkach oraz kremowe szpilki schodziła ze schodów swego rodzinnego domu. Najciszej jak potrafiła w szpilkach szła do salonu, nie chciała by mama usłyszała jak wychodzi. W salonie natrafiła na Erica.
- Cześć siostro, gdzie idziesz?
- Ciii... Na imprezę do Agnes. Mama o niczym nie wie i niech tak zostanie. - Powiedziała patrząc na brata błagalnym wzrokiem.
- Zdajesz sobie sprawę co będzie jak się mama dowie?
- Tak wiem. Ale muszę tam iść, on też tam będzie.
- Ten dupek?
- Przestań. Wcale nie jest dupkiem. Jest miły, uroczy i przystojny.
- I chce Cię przelecieć. - Chłopak zrobił niezadowoloną minę. Odylia patrzyła na niego z wściekłością.
- Wcale nie! - Powiedziała przez zęby. Odwróciła się idąc w stronę drzwi, otworzyła je i wyszła. Podeszła do furtki i w tedy usłyszała głos mamy.
- Gdzie Ty się wybierasz?! - Dziewczyna odwróciła się patrząc na kobietę w oknie. Opalona cera, zielone oczy, brązowe włosy do ramion - obie panie nie były do siebie podobne, jednak obie posiadały upur.
- Do koleżanki. Będziemy się uczyć.
- W takim stroju?!
- Przecież jakoś muszę wyglądać! Idę do ludzi!
- O nie moja droga nie będziesz wyglądać jak ladacznica! Co znajomi powiedzą kiedy Cię tak zobaczą?!
- Nie interesuje mnie ich zdanie! Ty też mogłaś darować sobie porównania! - Powiedziała ze złością.
- Natychmiast wrcaj do domu! -  Głos kobiety podniósł się o oktawę.
- Nie!
- Nie zmuszaj mnie do zejścia na dół! - Odylia wyszła przez furtkę. Pani Pers poczerwieniała twarz. W mgnieniu oka znalazła się na podwórku, złapała córkę za rękę ciągnąc ją do posesji ta natomiast się szarpała. Kobieta zaprowadziła córkę do pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Wkurzona Odylia spojrzała na okno swojego pokoju. Ściągnęła szpilki chowiąc je do czarnej torby ze złotym zamkiem. Wystawiła jedną nogę przez framugę okna natomiast dłonią chwyciła się rynny, po chwili zjechała po niej. Kiedy znalazła się na dole ostrożnie obeszła dom.
Na imprezie szesnastolatka tańczyła ze Scotem, który po chwili odciągnął ją od parkietu idąc w głąb korytarza. Chłopak całował ją zachłannie a jego ręce przesuwały się po jej ciele. Uniósł bluzkę a jego dłonie powędrowały do białego stanika.
- Co Ty robisz? - Wyszeptała Odylia odsuwając chłopaka.
- To co oboje chcemy. - Zamruczał przysuwając się. Jego oczy powiększyły się bacznie obserwując ciało dziewczyny. Na twarzy szesnastolatki malował się strach, chciała wyjść stąd jednak chłopak jej w tym przeszkadzał. Przygwoździł ją do ściany całując natarczywie, Odylia próbowała go odepchnąć lecz Scot był od niej silniejszy. Dziewczyna postanowiła użyć innej strategi, z całej siły uderzyła chłopaka w czuły punkt - jego męskość. Chłopak skulił się klnąc pod nosem. Rudowłosa wykorzystała moment i uciekła od chłopaka. Ze łzami spływającymi po policzkach biegła do domu. Kiedy już znalazła się w środku podeszła do zaskoczonego brata, który stał w kuchni robiąc kanapkę.
- Miałeś rację. - Powiedziała przez łzy. Chłopak podszedł do siosty tuląc ją mocno.
- Pożałuje tego. - Powiedział przez zęby. - Co on Ci zrobił?
- Nic... Próbował ale powstrzymałam go, a potem wybiegłam. Przepraszam, że Ci nie uwierzyłam. - Spojrzała na Erica swymi niebieskimi oczyma, ten otarł łzy spływające po policzku.
- No już, nie płacz. - Uśmiechnął się do siostry a ta odwdzięczyła się bladym uśmiechem.
- Mama wie, że nie ma mnie w pokoju? - Spytała.
- Nie. Chodź przebierzesz się a potem zrobimy gorącą czekoladę. - Odylia kiwnęła głową na zgodę po czym razem z Ericiem weszła na piętro tam jej brat otworzył zamknięte drzwi.


   Byłam zakochana w tym chłopaku a on chciał mnie tylko zaliczyć. Myślała Odylia patrząc na ryby pływające w rzece. Dobrze pamiętała tamtą scenę, chciała o niej zapomnieć lecz coś jej w tym przeszkadzało, te wspomnienie po prostu nie chciało odejść do krainy zapomnienia.
Westchnęła głośno a na tafli wody pojawiło się odbicie szatyna. Chłopak przysiadł się koło dziewczyny spoglądając na nią zatroskany. Wiedział, że dziewczynę coś gnębi. Przyciągnął ją do siebie obejmując mocno, nos wsadził w jej falowane rude włosy wdychając ich zapach.
- Powiesz mi w końcu co Cię trapi od dwóch lat? - Wyszeptał w włosy.
- Proszę Kevin, nie zamęczaj mnie tym pytaniem. Obiecuję, że Ci kiedyś powiem. - Spojrzała na niego a w jej niebieskich oczach zatańczyły tajemnicze iskierki.
- Hej, co teraz zamierzacie zrobić? - Podeszła do nich blondynka. Przykucnęła a palcem u dłoni straszyła rybki.
- Nie strasz je. - Powiedziała Odylia wyswobadzając się z objęć Kevina.
- Czemu? - Spojrzała na nią ze zdziwieniem w szarych oczach.
- Ponieważ mogą powiedzieć ludziom o naszym przybyciu. No bo widzisz mieszkańcy tej planety mają zdolność porozumienia się ze zwierzętami.
- Aha... - Powiedziała wolno.
- Dobra, chodźmy poszukać jakiegoś miejsca. - Odezwała się rudowłosa ciągnąc za sobą przyjaciół.
Szli przez las rozglądając się za odpowiednim miejsce na rozbicie namiotu. Nagle w drzewo przed Odylią wbiła się strzała. Troje przyjaciół odwróciło się w stronę skąd nadleciała strzała. Im oczom ukazała się grupka ludzi z łukami.




%%%

Nareszcie skończyłam pisać ten rozdział. :D Przepraszam, że tak długo na niego czekaliście ale niestety praktycznie przez całe dnie nie ma mnie w domu bo niestety muszę jeździć do Gliwic na kursy. :/
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba. :)
Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom, kochani jesteście <3
Pozdrawiam :***

Czytasz = Komentujesz

wtorek, 1 października 2013

Rozdział Czwarty

   Zielonooki chłopak przypatrywał się rozmowie dwóch przyjaciółek. Nie chciałby by ich przyjaźń prysnęła jak bańka mydlana. Również nie zniósłby smutnego wyrazu twarzy Odylii. Polubił blondynkę i to bardzo. Jednakże nie powinien wtrącać się w ich dyskusję.
Rudowłosa stała patrząc z nadzieją na przyjaciółkę myśląc, że to ich ostatnie spotkanie. Samotna łza spływała po jej policzku. Natomiast szarooka nastolatka miała w głowie chaos. Nie wiedziała jak ma postąpić, bardzo chciała zostać z przyjaciółmi, byli dla niej jak rodzina której nigdy nie miała. Jednak byli oni całkiem różni od niej, do tego posiadali dziwne umiejętności, z którymi nigdy nie miała styczności. Od tych myśli rozbolała ją głowa. Westchnęła. W końcu się odezwała.
- Jak już mówiłam siedzimy w tym razem. - Odylia przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Ale jesteś tego pewna?
- Tak. A poza tym tęskniłabym za Wami. - Uśmiechnęła się blondynka. - Więc, gdzie się wybieramy?
- Hmm.. nie przemyślałam tego. - Spojrzała na szatyna. - Jaki świat chciałbyś zwiedzić?
- Zastanówmy się... Może odwiedzilibyśmy Advay?
- Okej. To jutro rano otworzę portal. Teraz musimy się spakować. - Blondynka pożegnała się z przyjaciółmi idąc do domu. Para przyjaciół kontynuowała pakowanie swoich rzeczy.
Wyczerpana Odylia położyła się na w miarę sprawnym łóżku używając swojej mocy, by przedostać się do brata. Zasnęła.







    Tym razem wykreowała ogromny staw na którym stała mała wysepka z trzema drzewami. Wokół stawu była niewielka polanka a w oddali wychylały się korony drzew. Wszystko tonęło w zieleni i w promieniach słońca. Na trawie był rozłożony czerwony koc z wiklinowym koszykiem, na którym siedział chłopak przypatrujący się kaczkom pływającym po stawie. Rudowłosa przysiadła się, dopiero w tedy brunet spojrzał na dziewczynę.
- Witaj Odylio.
- Cieszę się, że Cię widzę Ericu. - Uśmiechnęła się. - I jak Ci się podoba to miejsce?
- Jest piękne. - Uśmiechnęła się patrząc na brata.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - Posmutniała. - Wyjeżdżam. Strażnicy chyba mnie znaleźli. Moje mieszkanie zostało przeszukane a ja obawiam się o swoje życie. Wiesz może czy Król wspominał coś o moim miejscu przebywania?
- Nie. Ale słyszałem coś innego. - Dziewczyna spojrzała na niego zaciekawiona. - Kiedy robiłem zdjęcia w lesie widziałem Króla ze swym doradcom. Podsłuchałem kawałek ich rozmowy. Władca mówił coś o swoim nieślubnym dziecku. Pytał się, gdzie ono teraz jest, lecz doradca nie odpowiedział mu, pokiwał tylko przecząco głową. - Rudowłosa wpatrywała się w trzy drzewa na wysepce. Po chwili odpowiedziała.
- Jak myślisz kto to może być?
- Nie mam pojęcia. Zauważyłem również, że matka ostatnio dziwnie się zachowuje. Wypytuje mnie o Ciebie a późnymi wieczorami wybiera się na zamek.
- Dziwne. - Powiedziała w chwili kiedy obraz zaczął się rozmazywać. - Do zobaczenia. - Przytuliła brata, który pocałował ją w czoło.







Niebieskie oczy uchyliły się. Odylia nie miała ochoty wstawać z łóżka, ale kiedy przypomniała sobie wczorajsze zdarzenia z westchnieniem wstała z łóżka i udała się do łazienki. Po porannej toalecie dziewczyna zrobiła delikatny makijaż oraz ubrała czerwone spodnie, białą obcisłą bluzkę i jeansową kurtkę. Zeszła do kuchni podchodząc do blatu, gdzie stoi dzbanek z kawą. Po wypiciu dużej ilości kofeiny rudowłosa  zauważyła, że chłopak jeszcze śpi. Wzięła szklankę z zimną wodą idąc do jego pokoju. Po cichutku weszła zatrzymując się przy jego łóżku. Wyciągnęła rękę ze szklanką nad głowę śpiącego chłopaka przechylając ja, a zimny płyn spłynął na jego twarz.  Kiedy woda dotknęła skóry, chłopak usiadł energicznie pod wpływem szoku, rozejrzał się a kiedy jego oczy zobaczyły roześmianą dziewczynę wyraz jego twarzy zmienił się na lekko rozbawiony. Wstał ubrany tylko w czarne bokserki z zawadiackim uśmiechem. Dziewczyna widząc go wybiegła z pokoju.
- I tak Cię dogonię! - Zawołał Kevin. Gonili się po całym domu, aż w końcu chłopak dogonił dziewczynę w łazience. Widząc ją z prysznicem w ręce zaczął się cofać, w tedy Odylia odkręciła kurek a z prysznica trysnęła zimna woda ochlapując całego chłopaka.
- Wygrałam. - Pokazała mu język wychodząc z łazięki
Pół godziny później przyjaciele czekali na Kleo gotowi do opuszczenia tego świata. Usłyszeli dzwonek. Kevin wstał by otworzyć drzwi za którymi stała blondynka.
- Hej. - Przywitała się z uśmiechem. Weszła do środka siadając obok przyjaciółki. Dziewczyny pocałowały się w policzek.
- Gotowi? - Spytała rudowłosa.
- Tak. - Odpowiedział szatyn.
- Mam takie pytanie, to będzie bolało? - Powiedziała z wahaniem Kleo.
- Oczywiście, że nie. Nic nie poczujesz. No może po za delikatnym mrowieniem. - Odpowiedziała Odylia łapiąc dziewczynę za rękę. - Naprawdę nie ma się czego obawiać.  - Niebieskooka odsunęła się wyobrażając sobie otwartą bramę. Poczuła zmianę w otoczeniu a po chwili jej oczom ukazała się ta sama tęczowa poświata. Blondynka otwarła buzię z wrażenia.
- Prawda, że ładne? - Odezwał się Kevin do szarookiej.
- Tak. - Wyszeptała. Rudowłosa odwróciła się do przyjaciół przyglądając się im.
- Gotowi?
- No jasne. - We troje weszli w piękną poświatę czując jej moc.







%%%


Hej kochani. :D Dziękuję Wam za komentowanie moich postów. Naprawdę motywuje mnie to i wiem, że ktoś to czyta. :)
Mam nadzieję, że ten rozdział czymś Was zaskoczy.  Drugi obrazek to jest to zdjęcie zrobione przeze mnie w parku niedaleko mojego domu. :P
Liczę na Wasze opinie. ;)
Pozdrawiam i miłego czytania :***
Ps. Mam taką prośbę, jeśli byłby ktoś chętny do stworzenia szablonu dla tego bloga proszę o kontakt (pod postem).
Tylko jest taki mały problemik, nie mam pojęcia jak mógłby wyglądać szablon. Jakieś sugestie?



Czytasz = Komentujesz


piątek, 27 września 2013

Rozdział Trzeci

Chłopak zaczął pakować swoje rzeczy, natomiast dziewczyna stała z zamyślonym wyrazem twarzy. Zastanawiała się, kto mógł wejść do ich mieszkania i tak je splądrować. Nikt nie przychodził jej do głowy. Westchnęła głośno.
- Nie mam zielonego pojęcia, kto to mógł być. - Powiedziała rudowłosa.
- Hmm.. Mówiłaś, że ostatnio czułaś coś dziwnego. Jak myślisz co to mogło być?
- Nie wiem. Ale jak pakowałam zakupy do auta, to zaczepił mnie jakiś koleś. Chciał tylko moich pieniędzy a ja użyłam przeciwko niemu swojej mocy. Nic mi nie zrobił. - Dodała szybko widząc zatroskaną twarz przyjaciela.
- Po prostu martwię się o Ciebie. - Uśmiechnęła się do niego. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Odylia otwarła drzwi, w których stała Kleo.
- Hejo. - Przywitała się z wielkim uśmiechem na twarzy. Weszła do środka nie pytając o pozwolenie. Widząc cały ten sajgon zatrzymała się, a jej oczy prawie wyskoczyły z orbity. - Co tu się stało? - Spojrzała na przyjaciółkę.
- To co widzisz, ktoś nie chce żebyśmy tu byli. I wyszło na jego. Kevin pakuje swoje rzeczy ja zresztą też to zrobię.
- Wyjeżdżacie?
- Tak. Musimy, zresztą i tak nie zrozumiesz. - Blondynka spojrzała na nią przypatrując się twarzy rudowłosej.
- Ty coś przede mną ukrywasz. - Stwierdziła. - Jesteśmy przyjaciółkami i siedzimy w tym razem. Nie opuszczę Cię, za bardzo Cię kocham a poza Tobą nie mam nikogo. - Patrzyła na Odylię, a do jej oczu napływały łzy. Rudowłosa przytuliła ją do siebie.
- Wiem, ale to jest całkiem coś innego. Nie uwierzysz mi a nawet jeśli tak, to nie będziesz chciała mnie znać.
- Bzdura. Mów. - Przyjaciółki poszły do pokoju Kevina.
  







 Rudowłosa dziewczyna uciekała przez las w stronę najbliższego portalu. Była inna od ludzi z jej świata. Jak każdy mieszkaniec tej krainy posługiwała się telekinezą tylko, że u niej ta moc się rozwinęła tak, że nie przesuwała tylko rzeczami ale również ludźmi, budynkami, drzewami i skałami. Jej gatunek był szybszy niż gepardy i silni jak nikt inny. Potrafiła przenikać do czyichś snów jak i hipnotyzować. Jej moc rosła wraz z wiekiem stopniowo ukazując swoje możliwości.
Stanęła przed najczęściej używanym miejscem do przenoszenia się między światami. Niestety tylko nieliczni mogli go otworzyć i to po dobrym szkoleniu, inni byli zbyt słabi a Król nie chciał by wszyscy się tego nauczyli.
Skupiła się wyobrażając sobie otwierającą bramę, poczuła wibracje a po chwili jej oczom ukazała sie tęczowa poświata. Przeszła przez nią ale z braku czasu nie zamknęła jej przez co straż miała ułatwienie.
Znalazła sie na Ziemi, dalej biegnąc. W najbliższym miasteczku wsiadła do auta. Po chwili zauważyła chłopaka kryjącego się na tylnym siedzeniu. Gwałtownie zatrzymała samochód.
-Kim Ty jesteś? - Wysiadła z auta a chłopak tuż za nią. Był wyższy od niej o głowę i starszy, ale tylko o rok. - Mowę Ci odjęło?! - Dopiero teraz szatyn odwrócił uwagę od twarzy nieznajomej.
- Jestem Kevin. Jeśli to jest pani auto, to ja przepraszam. Nie chciałem go ukraść.
- Niestety ja tak. Ale nie przejmuję się tym, na chwilę obecną martwię się o swoje życie. - Rudowłosa spojrzała w dal za nieznajomym. - Muszę już jechać. - Otworzyła drzwi kierowcy.
- Czekaj. Weź mnie ze sobą. Nie będę przeszkadzał. - Szesnastolatka zastanowiła się przez chwilę po czym skinęła głową.
- Dobra, wsiadaj. - Przez pierwsze minuty jechali w ciszy. W końcu dziewczyna odezwała się pierwsza.
- Kim jesteś?
- Już mówiłem, nazywam się Kevin Blue.
- Nie o to mi chodzi. Z jakiego świata jesteś? - Spojrzał na nią podejrzliwie. Stwierdził, że dziewczyna nie jest strażnikiem ani szpiegiem.
-  Pochodzę z Acharyaju. Uciekłem, ale to już moja sprawa. A Ty skąd jesteś, bo zapewne nie z Ziemi?
- Z Amalendu.
-  Z krainy wiecznej wiosny. - Uśmiechnął się do niej ukazując białe, proste zęby. Rudowłosa odwróciła twarz patrząc na jezdnię.
- Tak. Wiecznej i pięknej, ale ludzie się zmienili. A Ty pochodzisz z wiecznej zimy. Jak Wy w ogóle potraficie tam przeżyć?
- Mamy na to swoje sposoby. Powiedz czemu uciekłaś z tak malowniczej krainy? - Patrzył na nią z zaciekawieniem.
- Sprawy osobiste, chodź i tak będzie o tym głośno, a już na pewno w sąsiadujących planetach mego kraju. Uciekłam ponieważ wrobiono mnie w zabójstwo. - Zamilkła a chłopak widząc jej postawę stwierdził, że nie będzie drążył tematu. Odwrócił wzrok w stronę szyby nie odzywając się przez resztę drogi.
    - Jesteśmy na miejscu. - Powiedziała Odylia wysiadając ze skradzionego samochodu. Szatyn rozejrzał się widząc dookoła ciemność.
- Gdzie jesteśmy?
- W jakimś mieście. Muszę tylko poszukać jakiegoś mieszkania.
- Czym zamierzasz zapłacić? - Spojrzał na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie.
- A kto tu mówi o płaceniu? - Odeszła od auta idąc w stronę bloku, po czym otworzyła drzwi wchodząc do środka. Chłopak pobiegł za nią. Rudowłosa weszła na czwarte piętro i bez pukania weszła do jednego z mieszkań. Zaskoczony lokator stał bezczynnie i patrzył na dziewczynę, ta do niego podeszła patrząc mu w oczy. "Wyprowadzisz się stąd i nigdy tu nie wrócisz. Nikomu nie powiesz z jakich przyczyn się wyprowadziłeś." Mężczyzna szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu.
- No to lokum mamy załatwione. - Kevin patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Jak to zrobiłaś?
- Mam dar. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - To jest mój pokój! - Krzyknęła wchodząc do wybranego pomieszczenia. - A i jeszcze jedno, jutro idziemy do szkoły. Nie chcę by ludzie zwracali na nas uwagi za to, że cały czas tu siedzimy a tak naprawdę powinniśmy siedzieć w szkole.
- Spoko. - Każdy poszedł do swojego pokoju aby oddać się Morfeuszowi.






  - Dalszą część znasz. W tedy się poznałyśmy. - Kleo stała wpatrując się w przyjaciółkę. Nie mogła w to uwierzyć. Zawsze uważała, że takie rzeczy dzieją się w książkach i filmach, a tu proszę, jej najlepsza przyjaciółka jest z innej planety oraz najlepszy kumpel. Potrząsnęła głową a blond włosy opadły jej na ramiona.
- Ty nie żartujesz. - Stwierdziła widząc poważną twarz Odylii.
- Nie, a moje uczucia wobec Ciebie były prawdziwe. Zrozumiem jeśli odejdziesz. - Dziewczyny patrzyły na siebie przez dłuższą chwilę. Odylia bała się odpowiedzi swojej przyjaciół, nie chciała jej stracić. Nie wtedy kiedy ją pokochała.





No to mamy kolejny rozdział. :D Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :P
Czekam na Wasze opinie. 
Pozdrawiam :***


Czytasz = Komentujesz

niedziela, 22 września 2013

Rozdział Drugi

Odylia obudziła się w środku nocy przytulona do Kevina. Delikatnie wstała z kanapy aby nie obudzić śpiącego chłopaka. Za bardzo nie przejęła się tym, że spała wtulona w szatyna, od ich pierwszego spotkania zaprzyjaźnili się i do teraz są przyjaciółmi.
Rudowłosa poszła do kuchni napić się wody. Wpatrywała się w cieniutki półokrąg księżyca z utęsknioną miną. Zawsze w swoim świecie patrzyła na cztery piękne księżyce w srebrnej poświacie. Jednak musiała sobie przypomnieć, że ten widok pozostanie tylko w jej wspomnieniach.
Podeszła do kanapy z wielkim kocem przykrywając nim chłopaka sama jednak poszła do pokoju. Położyła się wygodnie używając swojej mocy aby dostać się do snów brata. Jej oczy zamknęły się a oddech się wyrównał. Morfeusz złapał ją w swoje sidła.

Stała w pięknym sadzie, gdzie drzewa dopiero zaczęły kwitnąć. Dookoła latały pszczoły roznosząc pyłki. Odylia przechadzała się pomiędzy drzewami rozglądając się. W końcu jej oczy natrafiły na wysoką postać. Podbiegła do niej.
- Eric!
- Siostra! Tęskniłem. - Chłopak przytulił drobną dziewczynę. - Myślałem już, że coś Ci się stało.
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. - Uśmiechnęła się szczerze. - Opowiedz lepiej co u Ciebie słychać?
- To ja powinienem Tobie zadać to pytanie, od tygodnia się nie odzywałaś. Martwiłem się. - Rudowłosa poklepała go po ramieniu.
- Eh. Szkoła... po prostu miałam za dużo nauki, a mało czasu dla siebie. - Eric rozczochrał jej włosy. - Ej.
- Zawsze byłaś pilną uczennicą, ale po co się wykańczać wiedzą?
- Wcale się nie wykańczam. Dość o mnie mów lepiej co słychać w Amalendu? - Spojrzała na niego niebieskimi oczami.
- Nic nowego, nadal Cię szukają, matka nie zmieniła swojego zdania. Słyszałem jak Król mówił coś o Tobie i o Twoich nietypowych zdolnościach jak na naszą rasę. Szczegółów nie znam. - Spojrzał na nią z braterską miłością. - Boję się o Twoje życie. Nie chcę Cię jeszcze bardziej stracić.
- Wiem, ja Ciebie też. Ale dopóki wszyscy mnie ścigają muszę się ukrywać. Chodź w miejscu, w którym jestem czuję się ostatnio dziwnie. Nie mam pojęcia dlaczego. - Odylia przytuliła się do piersi brata. Po chwili się odsunęła i pociągnęła go w głąb sadu.
- Co to za miejsce?
- Jedno z wielu pięknych miejsc na Ziemi. Jeśli chcesz mogę Cię zabrać w inne również piękne miejsca. Każde nasze spotkanie odbędzie się w różnej scenografii. - Uśmiechnęła się tajemniczo łapiąc brata za rękę. Pociągnęła go w głąb drzew, gdzie dało się wyczuć słodką woń malutkich kwiatuszków. Rodzeństwo usiadło pod jednym z wielu drzew. Chłopak wpatrywał się w siostrę z nadzieją, że kiedyś ujrzy ją na żywo a nie tylko w snach. Chciałby poczuć jej obecność w domu, jej rozrzucone po domu ubrania i kosmetyki, pomagać jej w znajdowaniu drugiego buta do pary, oraz jej głosu który krzyczał na niego za każdym razem kiedy wchodził do jej pokoju.
- Eric? Jak myślisz, wszystko wróci do dawnego porządku? - Chłopak się przez chwilę zastanawiał po czym przyciągnął ją bliżej obejmując.
- Ja wierzę w to Lia, i Ty również musisz uwierzyć. Bo wiesz wiara czyni cuda.
- Dziękuję. - Rudowłosa uśmiechnęła się delikatnie wtulona w brata.
- Proszę... Eh któreś z nas się budzi. - Powiedział widząc jak obraz delikatnie się rozmazuje mieszają wszystkie kolory. Odylia westchnęła nie chcąc stracić tej braterskiej ochrony. Obraz stał się czarny jak smoła a uczucie beztroski zniknęło.





Odylia otworzyła oczy, które skrzyżowały się z zielonymi tęczówkami. Chłopak widząc, że dziewczyna już nie śpi uśmiechnął się.
- Nie chciałem Cię budzić ale za godzinę zaczynasz zajęcia. A i dziękuję za koc. - Puścił do niej oczko wychodząc z pokoju. Rudowłosa wstała łapiąc pierwsze lepsze ubranie idąc do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, ubrała popielate legginsy oraz luźną czerwoną bluzkę. Na twarz nałożyła krem BB i wytuszowała rzęsy, usta delikatnie musnęła błyszczykiem. Weszła jeszcze do pokoju po książki ubierając czarne conversy. Zeszła na dół do kuchni. Zauważyła na stole kubek z kawą oraz czekoladowe płatki z mlekiem.
- Siadaj i zjedz śniadanie. - Powiedział szatyn. Lia zrobiła to co powiedział chłopak.
- Dzięki, że nie pozwoliłeś mi zaspać i dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co. -Usiadł na przeciwko dziewczyny zajadając swoje płatki. Po kilku minutach byli gotowi do wyjścia.
W szkole spotkali się z Kleo, wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj. Jej twarz nabrała kolorytu, w oczach był błysk, a włosy idealnie ułożone. Ubrana była w jeansy i białą bluzkę a na to zarzucony był czarny żakiecik. Uśmiechnęła się do przyjaciół, przytulając rudowłosą dziewczynę.
- Jak się czujesz?
- O wiele lepiej. Chodźmy bo spóźnimy się na matmę. - Blondynka odwróciła się idąc w stronę sali matematycznej. Odylia odwróciła się do chłopaka.
- Widzimy się później. - Szybko dogoniła przyjaciółkę. Usiadły na swoich miejscach, w tym samym czasie do klasy wszedł nauczyciel trzymając w rękach plik kartek. Rozdał sprawdziany po czym usiadł przy biurku. Niebieskooka przyjrzała się swojej ocenie z satysfakcją. Na białym papierze widniał czerwony napis "bdb". Spojrzała na koleżankę, która wpatrywała się w swój sprawdzian.
- Mam cztery. Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Zasłużyłaś a ja Ci tylko poprawiłam malutkie błędy, reszta to Twoja zasługa. - Ucichły ponieważ matematyk zaczął prowadzić lekcję. W skupieniu wpatrywały się w tablicę wszystko z niej spisując do zeszytu. Zadzwonił dzwonek. Odylia rozglądała się za swoim przyjacielem, kiedy go dostrzegła zauważyła, że rozmawia z jakimś chłopakiem. Poczekała chwilkę, aż tamten odejdzie. Kiedy nieznajomy znikł podeszła do niego.
- Kto to był? - Spytała podejrzliwie.
- Nowy uczeń. Spytał się, gdzie jest sala informatyczna. - Rudowłosa lustrowała go wzrokiem po chwili jej rysy złagodniały.
- Przepraszam, po prostu jestem przewrażliwiona. Widziałam się z Ericiem. Król nadal mnie szuka i to chyba nie tylko o zabójstwo. Wspomniał coś o moich mocach. Kevin ja naprawdę się boję, że mnie znajdą. Od kilku dni zastanawiam się czy nie wyjechać stąd. - Spuściła wzrok przyglądając się swoim butom.
- Powiedz tylko słowo a wyjedziemy stąd. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
- Dziękuję. - Chłopak przytulił ją. - Spóźnimy się na geografię. - Powiedziała śmiejąc się.
Po szkole Odylia wstąpiła do sklepu po niewielkie zakupy. Idąc do kasy wyciągnęła pieniądze, zapłaciła i wyszła na parking. Kiedy chowała zakupy do garbusa, ktoś chwycił ja za ramiona odwracając przodem do siebie.
- Dawaj wszystkie pieniądze albo zginiesz. - Dziewczynie powiększyły się oczy z wrażenia. Mimo tego, że nie chciała używać tej jednej rzeczy którą potrafi to to był wyjątek. Spojrzała złodziejowi w oczy używając swoich sił. "Odejdziesz z niczym i już nigdy nie będziesz okradał ludzi. Zapomnij co się tu wydarzyło." Powiedziała w myślach, a mężczyzna patrzył na nią uwięziony w jej mocy. Odylia odsunęła się od niego wsiadając do auta odjeżdżając. Kiedy jej samochód zniknął z zasięgu wzroku mężczyzna oprzytomniał, rozejrzał się i odszedł.
Wchodząc do domu zauważyła, że drzwi są otwarte a wnętrze domu zostało wywrócone do góry nogami. Szybko wbiegła do mieszkania szukając swojego przyjaciela, kiedy nigdzie go nie było gorączkowo skupiła się na jego osobie. Z ulgą stwierdziła, że chłopak dopiero teraz wchodzi do klatki. Wybiegła na sień,w tym samym momencie szatyn wszedł na piętro. Odylia podbiegła do niego tuląc się do piersi.
- Co się stało?
- Dom wygląda tak jakby przeszedł po nim huragan. - Spojrzała w jego zielone oczy.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, ze mną jest dobrze. Wiesz chyba nie chcę tu dłużej być. Wyjedźmy.
- Dobrze. Spakuję tylko rzeczy.
- Dziękuję. - Przytuliła się do niego mocno ściskając.




%%%


No to mamy dwójkę. :) Nie mogłam się powstrzymać i musiałam go dodać. Niestety jest trochę króciutki. :D
Teraz już na serio muszę się wziąść za Płomień Nadziei. Zaniedbałam tamten blog.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ten rozdział.
Pozdrawiam :**

Czytasz = Komentujesz

piątek, 20 września 2013

Rozdział Pierwszy

    Rudowłosa dziewczynka klęczała obok zwłok swojej koleżanki. Z jej piersi wyciągnęła zakrwawiony nóż. Całe ręce miała we krwi a po policzkach spływały łzy. Nagle ktoś krzyknął. Dziewczynka się odwróciła i spojrzała na strażnika. W tym świecie nie było czegoś takiego jak policja. Ci ludzie nazywali siebie strażnikami. Nie pilnowali tylko porządku ale również przed atakami obcych ludzi z innych planet.
- Ty! Zostaw ją i odsuń się! Zaraz przybędzie tu więcej strażników! - Rudowłosa puściła nóż, który uderzył o ziemię z okropnym dźwiękiem. Dziewczyna odwróciła się biegnąc najszybciej jak umiała. Chciała jak najprędzej znaleźć się przy swoim bracie. Byli bardzo zżyci ze sobą chociaż rodzeństwo dzieliło dwa lata różnicy. Zawsze mogła na niego liczyć, zwłaszcza w trudnych chwilach. Tym razem był to poważny problem.
Skupiła się na postaci brata by dowiedzieć się, gdzie on jest. Po chwili w jej głowie pojawił się obraz chłopaka w ogrodzie za ich domkiem. Przyspieszyła. Kiedy weszła do ogrodu od razu przytuliła się do twardej piersi starszego brata.
- Co się stało Odylio? - Spytał zatroskany odsuwając ją delikatnie by móc spojrzeć w jej oczy.
- Znalazłam Devi zakrwawioną z nożem w piersi. Wyciągnęłam ten nóż a w tedy zobaczył mnie strażnik. Uciekłam. - Szesnastolatka znowu wtuliła twarz w brata.
- Odylio! Coś Ty zrobiła!? Jak mogłaś zabić Devi!? Co ona Ci zrobiła!? Zaraz wezwę strażników! Nie chcę Cię znać! Nie jesteś już moją córką! - Odylia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej własna matka wyrzekła się jej. Spojrzała z nadzieją na brata.
- Ty mi wierzysz, prawda?
- Oczywiście, że tak. - Uśmiechnęła się delikatnie ale po chwili jej uśmiech zrzedł ponieważ weszło trzech strażników. Przytuliła brata po czym chwyciła torbę i wybiegła z posesji.
W parku samodzielnie otworzyła bramę. Tylko nieliczni to potrafili.






Osiemnastoletnia dziewczyna obudziła się z szybkim oddechem i cała spocona. W dzień w dzień przeżywała ten sam koszmar z przed dwóch lat.
Rudowłosa usiadła przecierając twarz dłońmi. Westchnęła spoglądając na zegarek. "Wpół do siódmej. Mam jeszcze pół godziny." Wykrzywiła twarz w grymasie wstając z łóżka, poszła do łazienki wziąźć prysznic i wyszczotkować zęby. Po porannej toalecie ubrała się w czarne jeansy, biały T-shert oraz czerwone conversy. Podeszła do toaletki robiąc lekki makijaż. Włosy spryskała odżywką, delikatnie je rozczesując. Gotowa zeszła do kuchni, gdzie przy stole siedział Kevin zajadając czekoladowe płatki. Dziewczyna wzięła jabłko i nalała sobie czarnej kawy. Usiadła naprzeciw chłopaka wgryzając się w owoc.
- Czym dziś zaczynasz? - Spytał szatyn miedzy łyżkami.
- Matmą. Na dodatek jest sprawdzian, ale nie przejmuję się tym. - Niebieskooka uśmiechnęła się popijając kawę, ogryzek odłożyła na stole. - A Ty?
- Historia.
- Przynajmniej się wyśpisz. - Kevin uśmiechnął się szeroko. Odstawił miskę do zlewu.
- Gotowa? - Dziewczyna westchnęła wstając.
- Idę tylko po rzeczy. Poczekaj przy samochodzie. - Wzięła torbę z książkami oraz skórzaną kurtkę, po drodze do drzwi sięgnęła po kluczyki samochodowe. Przed czteropiętrowym blokiem stał czarny garbus, o który opierał się Kevin. Dziewczyna wyłączyła alarm i otwarła drzwiczki po stronie kierowcy, chłopak natomiast usiadł na miejscu pasażera. Do szkoły mieli pół godziny jazdy autem.
- Jakie masz plany na dzisiejsze popołudnie? - spytał.
- Na chwilę obecną żadne. A Ty co zamierzasz robić po szkole?
- Hmm... Chciałem iść do kina. Może wybrałabyś się ze mną? - Rudowłosa zastanawiała się przez chwilę po czym skinęła głową.
- Spoko, i tak nie mam nic lepszego do roboty. Na jaki film idziemy?
- Może na "Diane"?
- Okej. - Dziewczyna uśmiechnęła się parkując przed szkołą. Wyłączyła silnik wysiadając z auta.
- Widzimy się na geografii. - Zawołał szatyn odchodząc. Niebieskooka weszła do szkoły po drodze spotykając przyjaciółkę.
- Cześć Kleo.
- Hej.
- Marnie wyglądasz. - Blondynka miała cienie pod oczami, które nawet korektor nie zakrył. Jej postawa świadczyła o braku snu. Oczy były lekko przymknięte, pozbawione codziennego wigoru.
- Przez całą noc wkuwałam matmę. Mam nadzieję, że za moje poświęcenie będę miała pozytywną ocenę. A Ty uczyłaś się? - Zapytała ziewając.
- Nie. Cyferki same wchodzą mi do głowy. -  Obie dziewczyny weszły do sali numer 32. Ławki były jeszcze puste ponieważ do lekcji było jeszcze piętnaście minut czasu. Zajęły ostatnią ławkę pod oknem, czekając na nauczyciela i resztę klasy.
- Wybierzesz się ze mną i Kevinem do kina po szkole?
- Nie dzięki. Po szkole idę do domu. Muszę odespać nieprzespaną noc. - Uśmiechnęła się krzywo.
- Spoko. - Konwersację dziewczyn przerwał dzwonek na lekcję. Po chwili do klasy weszli uczniowie oraz nauczyciel, rozdając sprawdziany.
" Imię: Odylia. Nazwisko: Pers. Klasa: 1a." Rudowłosa podpisała swoją kartkę a następnie zajęła się rozwiązywaniem zadań. Z łatwością poradziła sobie ze wszystkimi ćwiczeniami i zadaniami tekstowymi. Piętnaście minut przed przerwą skończyła sprawdzian. Przez resztę czasu błądziła wzrokiem po klasie, wyglądała przez okno a nawet sprawdziła gdzie jest Kevin. Spał w ostatniej ławce pod ścianą. Rudowłosa westchnęła. Spojrzała na koleżankę która męczyła się z ostatnim zadaniem, szybko podmieniła kartki rozwiązując zadanie i sprawdzając pozostałe. Poprawiła kilka drobnych błędów po czym znowu zamieniła kartki. Kleo z wielkimi oczami patrzyła na nią. Odylia tylko się uśmiechnęła. Zadzwonił dzwonek a matematyk odebrał testy. Obie dziewczyny wyszły z sali kierując się na schody, gdzie zawsze przesiadywały. Chwilę później doszedł do nich szatyn.
- Hej Kleo. Co Ci się stało? - Spytał lekko zatroskany.
- Jeju, po prostu nie spałam całą noc. Możecie dać mi spokój? - Zirytowała się blondynka.
- Nie ma sprawy. - Odparł chłopak. Usiadł obok Odylii spoglądając na nią. - I jak Ci poszedł sprawdzian?
- Szybko. Nawet pomogłam Kleo. A potem się nudziłam. - Uśmiechnęła się uroczo. Chłopak odwrócił wzrok od jej ślicznej twarzy. Nie chciał by dziewczyna widziała jego oczy, kiedy na nią patrzą.
Zadzwonił dzwonek a wszyscy uczniowie w popłochu zmierzali do swoich klas.
- Dobra ja lecę na angielski, widzimy się później. - Zawołała blondynka. Odylia i Kevin weszli do klasy numer 27. Usiedli jak zawsze z tyłu klasy. Rudowłosa zajęła miejsce przy oknie a chłopak przysiadł obok. Kiedy wszyscy siedzieli w ławkach do klasy weszła nauczycielka geografii. Zadała zadania z atlasami, a sama usiadła przy biurku czytając jakieś romansidło na dodatek popijając kawę.
- Masz jakieś nowe wieści od Erica? - Spytał szatyn przyciszonym głosem.
- Ostatnio do niego nie zaglądałam. - Kevin zrobił zdziwioną minę. - No co? Nie miałam czasu, wiesz, że musiałam się uczyć.
- Wiem, ale troszkę to do Ciebie nie podobne. Praktycznie co dwa dni wkradałaś się do jego snów. Ostatni raz był tydzień temu, jak nie więcej. - Odylia wywróciła oczami spoglądając przez okno. Od ponad tygodni to robiła, coś ją po prostu niepokoiło, ale nie wiedziała co. Troszkę się bała tej niewiedzy. - Co jest? Wiesz, że mi możesz powiedzieć.
- Sama nie wiem. Ostatnio coś dziwnego czuję. Ale nie ma się czego martwić. - Odwróciła twarz w jego stronę. - Naprawdę. Przecież bym Cię nie okłamywała. - Chłopak przytaknął nie zagłębiając tematu. Obaj wzięli się za zadania. Przez resztę lekcji nie odzywali się do siebie.
  W czasie przerwy lunchowej trójka nastolatków rozmawiało na typowo szkolne tematy, prace domowe, obgadywanie stylu ubierania się nauczycieli oraz uczniów. Każdy zajadał swój posiłek śmiejąc się między kęsami.
- Za godzinę kończę a Ty Lia? - Spytał Kevin.
- Za dwie, czemu pytasz?
- Nie no zapomniałaś. Przecież po szkole idziemy do kina.
- A no tak. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Poczekam na Ciebie w bibliotece przez tą godzinę. - Szatyn uśmiechnął się. Wszyscy zjedli swoje dania, a po chwili udali się pod odpowiednie sale lekcyjne.
  Dwie godziny później Odylia szła do biblioteki szkolnej. Po drodze mijało ją kilku uczniów nie zwracając na rudowłosą uwagi. Otworzyła brązowe drzwi witając się z bibliotekarką. Przemieszczała się między regałami. Z westchnieniem zamknęła oczy skupiając się na Kevinie. Nagle ktoś ją chwycił. Dziewczyna podskoczyła z lekkim piskiem, odwróciła się a jej oczom ukazał się szatyn. Lekko pacnęła go w ramię.
- Idiota. - Chłopak szeroko się uśmiechnął kładąc rękę na ramieniu dziewczyny.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
- To nie jest śmieszne, myślałam, że jesteś strażnikiem. - Szatyn spoważniał zdejmując rękę z jej ramion.
- Myślisz, że oni gdzieś tu są?
- Nie wiem. - Spuściła wzrok z bezradności. - Naprawdę nie wiem. Boję się, że mnie znajdą i skarzą na śmierć.
- Nie zrobią tego dopóki ja jestem obok. - Przytulił ją mocno.
- Dziękuję. - Dopiero po dłuższej chwili odsunęli się od siebie. Razem poszli do garbusika wygodnie rozsiadając się na popielatych siedzeniach.
- Musimy iść do kina? - spojrzała na niego dużymi niebieskimi oczami, w których kryło się zmęczenie.
- Jeśli nie chcesz, to możemy zostać w domu i obejrzeć jakiś film.
- Mnie pasuje. - Odjechali od szkoły w stronę domu. Koło siedemnastej znaleźli się w swoim mieszkaniu. Rudowłosa powiesiła kurtkę na wieszaku, a torbę postawiła na szafce przy lustrze.
- Ja wybiorę film. - Powiedziała idąc do dużego pokoju. Chłopak natomiast poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia. Przejrzał szafki wyciągając czipsy i colę. Chrupki wsypał do miski a do coli zabrał dwie szklanki.
Odylia siedziała na dywanie w ręce trzymając kilka pudełek. Po dłuższym zastanowieniu wybrała "Step up". Płytę wsadziła do dvd włączając film. Usiadła na kanapie, do której przysiadł się Kevin z jedzeniem. Butelkę coli postawił na ziemi a miskę i szklanki postawił na kanapie.
- Serio "Step up"?
- Yhym. - Uśmiechnęła się słodko. Chłopak widząc ten uśmiech poddał się.
- Niech Ci będzie. - Nalał coli do szklanki, którą podał dziewczynie, ta skinęła głową w podziękowaniu.
W połowie filmu dziewczyna przysunęła się do chłopaka. Za oknami było już ciemno jak przystało na jesienną porę roku. Po chwili Odylia spała wtulona w chłopaka. Kevin nachylił się delikatnie i pocałował śpiącą i nieświadomą dziewczynę.





%%%


No nareszcie jest rozdział pierwszy. :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Teraz muszę zająć się pisaniem kolejnego rozdziału na moim drugim blogu. :)
Pozdrawiam ciepło :***