piątek, 27 września 2013

Rozdział Trzeci

Chłopak zaczął pakować swoje rzeczy, natomiast dziewczyna stała z zamyślonym wyrazem twarzy. Zastanawiała się, kto mógł wejść do ich mieszkania i tak je splądrować. Nikt nie przychodził jej do głowy. Westchnęła głośno.
- Nie mam zielonego pojęcia, kto to mógł być. - Powiedziała rudowłosa.
- Hmm.. Mówiłaś, że ostatnio czułaś coś dziwnego. Jak myślisz co to mogło być?
- Nie wiem. Ale jak pakowałam zakupy do auta, to zaczepił mnie jakiś koleś. Chciał tylko moich pieniędzy a ja użyłam przeciwko niemu swojej mocy. Nic mi nie zrobił. - Dodała szybko widząc zatroskaną twarz przyjaciela.
- Po prostu martwię się o Ciebie. - Uśmiechnęła się do niego. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Odylia otwarła drzwi, w których stała Kleo.
- Hejo. - Przywitała się z wielkim uśmiechem na twarzy. Weszła do środka nie pytając o pozwolenie. Widząc cały ten sajgon zatrzymała się, a jej oczy prawie wyskoczyły z orbity. - Co tu się stało? - Spojrzała na przyjaciółkę.
- To co widzisz, ktoś nie chce żebyśmy tu byli. I wyszło na jego. Kevin pakuje swoje rzeczy ja zresztą też to zrobię.
- Wyjeżdżacie?
- Tak. Musimy, zresztą i tak nie zrozumiesz. - Blondynka spojrzała na nią przypatrując się twarzy rudowłosej.
- Ty coś przede mną ukrywasz. - Stwierdziła. - Jesteśmy przyjaciółkami i siedzimy w tym razem. Nie opuszczę Cię, za bardzo Cię kocham a poza Tobą nie mam nikogo. - Patrzyła na Odylię, a do jej oczu napływały łzy. Rudowłosa przytuliła ją do siebie.
- Wiem, ale to jest całkiem coś innego. Nie uwierzysz mi a nawet jeśli tak, to nie będziesz chciała mnie znać.
- Bzdura. Mów. - Przyjaciółki poszły do pokoju Kevina.
  







 Rudowłosa dziewczyna uciekała przez las w stronę najbliższego portalu. Była inna od ludzi z jej świata. Jak każdy mieszkaniec tej krainy posługiwała się telekinezą tylko, że u niej ta moc się rozwinęła tak, że nie przesuwała tylko rzeczami ale również ludźmi, budynkami, drzewami i skałami. Jej gatunek był szybszy niż gepardy i silni jak nikt inny. Potrafiła przenikać do czyichś snów jak i hipnotyzować. Jej moc rosła wraz z wiekiem stopniowo ukazując swoje możliwości.
Stanęła przed najczęściej używanym miejscem do przenoszenia się między światami. Niestety tylko nieliczni mogli go otworzyć i to po dobrym szkoleniu, inni byli zbyt słabi a Król nie chciał by wszyscy się tego nauczyli.
Skupiła się wyobrażając sobie otwierającą bramę, poczuła wibracje a po chwili jej oczom ukazała sie tęczowa poświata. Przeszła przez nią ale z braku czasu nie zamknęła jej przez co straż miała ułatwienie.
Znalazła sie na Ziemi, dalej biegnąc. W najbliższym miasteczku wsiadła do auta. Po chwili zauważyła chłopaka kryjącego się na tylnym siedzeniu. Gwałtownie zatrzymała samochód.
-Kim Ty jesteś? - Wysiadła z auta a chłopak tuż za nią. Był wyższy od niej o głowę i starszy, ale tylko o rok. - Mowę Ci odjęło?! - Dopiero teraz szatyn odwrócił uwagę od twarzy nieznajomej.
- Jestem Kevin. Jeśli to jest pani auto, to ja przepraszam. Nie chciałem go ukraść.
- Niestety ja tak. Ale nie przejmuję się tym, na chwilę obecną martwię się o swoje życie. - Rudowłosa spojrzała w dal za nieznajomym. - Muszę już jechać. - Otworzyła drzwi kierowcy.
- Czekaj. Weź mnie ze sobą. Nie będę przeszkadzał. - Szesnastolatka zastanowiła się przez chwilę po czym skinęła głową.
- Dobra, wsiadaj. - Przez pierwsze minuty jechali w ciszy. W końcu dziewczyna odezwała się pierwsza.
- Kim jesteś?
- Już mówiłem, nazywam się Kevin Blue.
- Nie o to mi chodzi. Z jakiego świata jesteś? - Spojrzał na nią podejrzliwie. Stwierdził, że dziewczyna nie jest strażnikiem ani szpiegiem.
-  Pochodzę z Acharyaju. Uciekłem, ale to już moja sprawa. A Ty skąd jesteś, bo zapewne nie z Ziemi?
- Z Amalendu.
-  Z krainy wiecznej wiosny. - Uśmiechnął się do niej ukazując białe, proste zęby. Rudowłosa odwróciła twarz patrząc na jezdnię.
- Tak. Wiecznej i pięknej, ale ludzie się zmienili. A Ty pochodzisz z wiecznej zimy. Jak Wy w ogóle potraficie tam przeżyć?
- Mamy na to swoje sposoby. Powiedz czemu uciekłaś z tak malowniczej krainy? - Patrzył na nią z zaciekawieniem.
- Sprawy osobiste, chodź i tak będzie o tym głośno, a już na pewno w sąsiadujących planetach mego kraju. Uciekłam ponieważ wrobiono mnie w zabójstwo. - Zamilkła a chłopak widząc jej postawę stwierdził, że nie będzie drążył tematu. Odwrócił wzrok w stronę szyby nie odzywając się przez resztę drogi.
    - Jesteśmy na miejscu. - Powiedziała Odylia wysiadając ze skradzionego samochodu. Szatyn rozejrzał się widząc dookoła ciemność.
- Gdzie jesteśmy?
- W jakimś mieście. Muszę tylko poszukać jakiegoś mieszkania.
- Czym zamierzasz zapłacić? - Spojrzał na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie.
- A kto tu mówi o płaceniu? - Odeszła od auta idąc w stronę bloku, po czym otworzyła drzwi wchodząc do środka. Chłopak pobiegł za nią. Rudowłosa weszła na czwarte piętro i bez pukania weszła do jednego z mieszkań. Zaskoczony lokator stał bezczynnie i patrzył na dziewczynę, ta do niego podeszła patrząc mu w oczy. "Wyprowadzisz się stąd i nigdy tu nie wrócisz. Nikomu nie powiesz z jakich przyczyn się wyprowadziłeś." Mężczyzna szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu.
- No to lokum mamy załatwione. - Kevin patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Jak to zrobiłaś?
- Mam dar. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - To jest mój pokój! - Krzyknęła wchodząc do wybranego pomieszczenia. - A i jeszcze jedno, jutro idziemy do szkoły. Nie chcę by ludzie zwracali na nas uwagi za to, że cały czas tu siedzimy a tak naprawdę powinniśmy siedzieć w szkole.
- Spoko. - Każdy poszedł do swojego pokoju aby oddać się Morfeuszowi.






  - Dalszą część znasz. W tedy się poznałyśmy. - Kleo stała wpatrując się w przyjaciółkę. Nie mogła w to uwierzyć. Zawsze uważała, że takie rzeczy dzieją się w książkach i filmach, a tu proszę, jej najlepsza przyjaciółka jest z innej planety oraz najlepszy kumpel. Potrząsnęła głową a blond włosy opadły jej na ramiona.
- Ty nie żartujesz. - Stwierdziła widząc poważną twarz Odylii.
- Nie, a moje uczucia wobec Ciebie były prawdziwe. Zrozumiem jeśli odejdziesz. - Dziewczyny patrzyły na siebie przez dłuższą chwilę. Odylia bała się odpowiedzi swojej przyjaciół, nie chciała jej stracić. Nie wtedy kiedy ją pokochała.





No to mamy kolejny rozdział. :D Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :P
Czekam na Wasze opinie. 
Pozdrawiam :***


Czytasz = Komentujesz

niedziela, 22 września 2013

Rozdział Drugi

Odylia obudziła się w środku nocy przytulona do Kevina. Delikatnie wstała z kanapy aby nie obudzić śpiącego chłopaka. Za bardzo nie przejęła się tym, że spała wtulona w szatyna, od ich pierwszego spotkania zaprzyjaźnili się i do teraz są przyjaciółmi.
Rudowłosa poszła do kuchni napić się wody. Wpatrywała się w cieniutki półokrąg księżyca z utęsknioną miną. Zawsze w swoim świecie patrzyła na cztery piękne księżyce w srebrnej poświacie. Jednak musiała sobie przypomnieć, że ten widok pozostanie tylko w jej wspomnieniach.
Podeszła do kanapy z wielkim kocem przykrywając nim chłopaka sama jednak poszła do pokoju. Położyła się wygodnie używając swojej mocy aby dostać się do snów brata. Jej oczy zamknęły się a oddech się wyrównał. Morfeusz złapał ją w swoje sidła.

Stała w pięknym sadzie, gdzie drzewa dopiero zaczęły kwitnąć. Dookoła latały pszczoły roznosząc pyłki. Odylia przechadzała się pomiędzy drzewami rozglądając się. W końcu jej oczy natrafiły na wysoką postać. Podbiegła do niej.
- Eric!
- Siostra! Tęskniłem. - Chłopak przytulił drobną dziewczynę. - Myślałem już, że coś Ci się stało.
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. - Uśmiechnęła się szczerze. - Opowiedz lepiej co u Ciebie słychać?
- To ja powinienem Tobie zadać to pytanie, od tygodnia się nie odzywałaś. Martwiłem się. - Rudowłosa poklepała go po ramieniu.
- Eh. Szkoła... po prostu miałam za dużo nauki, a mało czasu dla siebie. - Eric rozczochrał jej włosy. - Ej.
- Zawsze byłaś pilną uczennicą, ale po co się wykańczać wiedzą?
- Wcale się nie wykańczam. Dość o mnie mów lepiej co słychać w Amalendu? - Spojrzała na niego niebieskimi oczami.
- Nic nowego, nadal Cię szukają, matka nie zmieniła swojego zdania. Słyszałem jak Król mówił coś o Tobie i o Twoich nietypowych zdolnościach jak na naszą rasę. Szczegółów nie znam. - Spojrzał na nią z braterską miłością. - Boję się o Twoje życie. Nie chcę Cię jeszcze bardziej stracić.
- Wiem, ja Ciebie też. Ale dopóki wszyscy mnie ścigają muszę się ukrywać. Chodź w miejscu, w którym jestem czuję się ostatnio dziwnie. Nie mam pojęcia dlaczego. - Odylia przytuliła się do piersi brata. Po chwili się odsunęła i pociągnęła go w głąb sadu.
- Co to za miejsce?
- Jedno z wielu pięknych miejsc na Ziemi. Jeśli chcesz mogę Cię zabrać w inne również piękne miejsca. Każde nasze spotkanie odbędzie się w różnej scenografii. - Uśmiechnęła się tajemniczo łapiąc brata za rękę. Pociągnęła go w głąb drzew, gdzie dało się wyczuć słodką woń malutkich kwiatuszków. Rodzeństwo usiadło pod jednym z wielu drzew. Chłopak wpatrywał się w siostrę z nadzieją, że kiedyś ujrzy ją na żywo a nie tylko w snach. Chciałby poczuć jej obecność w domu, jej rozrzucone po domu ubrania i kosmetyki, pomagać jej w znajdowaniu drugiego buta do pary, oraz jej głosu który krzyczał na niego za każdym razem kiedy wchodził do jej pokoju.
- Eric? Jak myślisz, wszystko wróci do dawnego porządku? - Chłopak się przez chwilę zastanawiał po czym przyciągnął ją bliżej obejmując.
- Ja wierzę w to Lia, i Ty również musisz uwierzyć. Bo wiesz wiara czyni cuda.
- Dziękuję. - Rudowłosa uśmiechnęła się delikatnie wtulona w brata.
- Proszę... Eh któreś z nas się budzi. - Powiedział widząc jak obraz delikatnie się rozmazuje mieszają wszystkie kolory. Odylia westchnęła nie chcąc stracić tej braterskiej ochrony. Obraz stał się czarny jak smoła a uczucie beztroski zniknęło.





Odylia otworzyła oczy, które skrzyżowały się z zielonymi tęczówkami. Chłopak widząc, że dziewczyna już nie śpi uśmiechnął się.
- Nie chciałem Cię budzić ale za godzinę zaczynasz zajęcia. A i dziękuję za koc. - Puścił do niej oczko wychodząc z pokoju. Rudowłosa wstała łapiąc pierwsze lepsze ubranie idąc do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, ubrała popielate legginsy oraz luźną czerwoną bluzkę. Na twarz nałożyła krem BB i wytuszowała rzęsy, usta delikatnie musnęła błyszczykiem. Weszła jeszcze do pokoju po książki ubierając czarne conversy. Zeszła na dół do kuchni. Zauważyła na stole kubek z kawą oraz czekoladowe płatki z mlekiem.
- Siadaj i zjedz śniadanie. - Powiedział szatyn. Lia zrobiła to co powiedział chłopak.
- Dzięki, że nie pozwoliłeś mi zaspać i dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co. -Usiadł na przeciwko dziewczyny zajadając swoje płatki. Po kilku minutach byli gotowi do wyjścia.
W szkole spotkali się z Kleo, wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj. Jej twarz nabrała kolorytu, w oczach był błysk, a włosy idealnie ułożone. Ubrana była w jeansy i białą bluzkę a na to zarzucony był czarny żakiecik. Uśmiechnęła się do przyjaciół, przytulając rudowłosą dziewczynę.
- Jak się czujesz?
- O wiele lepiej. Chodźmy bo spóźnimy się na matmę. - Blondynka odwróciła się idąc w stronę sali matematycznej. Odylia odwróciła się do chłopaka.
- Widzimy się później. - Szybko dogoniła przyjaciółkę. Usiadły na swoich miejscach, w tym samym czasie do klasy wszedł nauczyciel trzymając w rękach plik kartek. Rozdał sprawdziany po czym usiadł przy biurku. Niebieskooka przyjrzała się swojej ocenie z satysfakcją. Na białym papierze widniał czerwony napis "bdb". Spojrzała na koleżankę, która wpatrywała się w swój sprawdzian.
- Mam cztery. Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Zasłużyłaś a ja Ci tylko poprawiłam malutkie błędy, reszta to Twoja zasługa. - Ucichły ponieważ matematyk zaczął prowadzić lekcję. W skupieniu wpatrywały się w tablicę wszystko z niej spisując do zeszytu. Zadzwonił dzwonek. Odylia rozglądała się za swoim przyjacielem, kiedy go dostrzegła zauważyła, że rozmawia z jakimś chłopakiem. Poczekała chwilkę, aż tamten odejdzie. Kiedy nieznajomy znikł podeszła do niego.
- Kto to był? - Spytała podejrzliwie.
- Nowy uczeń. Spytał się, gdzie jest sala informatyczna. - Rudowłosa lustrowała go wzrokiem po chwili jej rysy złagodniały.
- Przepraszam, po prostu jestem przewrażliwiona. Widziałam się z Ericiem. Król nadal mnie szuka i to chyba nie tylko o zabójstwo. Wspomniał coś o moich mocach. Kevin ja naprawdę się boję, że mnie znajdą. Od kilku dni zastanawiam się czy nie wyjechać stąd. - Spuściła wzrok przyglądając się swoim butom.
- Powiedz tylko słowo a wyjedziemy stąd. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
- Dziękuję. - Chłopak przytulił ją. - Spóźnimy się na geografię. - Powiedziała śmiejąc się.
Po szkole Odylia wstąpiła do sklepu po niewielkie zakupy. Idąc do kasy wyciągnęła pieniądze, zapłaciła i wyszła na parking. Kiedy chowała zakupy do garbusa, ktoś chwycił ja za ramiona odwracając przodem do siebie.
- Dawaj wszystkie pieniądze albo zginiesz. - Dziewczynie powiększyły się oczy z wrażenia. Mimo tego, że nie chciała używać tej jednej rzeczy którą potrafi to to był wyjątek. Spojrzała złodziejowi w oczy używając swoich sił. "Odejdziesz z niczym i już nigdy nie będziesz okradał ludzi. Zapomnij co się tu wydarzyło." Powiedziała w myślach, a mężczyzna patrzył na nią uwięziony w jej mocy. Odylia odsunęła się od niego wsiadając do auta odjeżdżając. Kiedy jej samochód zniknął z zasięgu wzroku mężczyzna oprzytomniał, rozejrzał się i odszedł.
Wchodząc do domu zauważyła, że drzwi są otwarte a wnętrze domu zostało wywrócone do góry nogami. Szybko wbiegła do mieszkania szukając swojego przyjaciela, kiedy nigdzie go nie było gorączkowo skupiła się na jego osobie. Z ulgą stwierdziła, że chłopak dopiero teraz wchodzi do klatki. Wybiegła na sień,w tym samym momencie szatyn wszedł na piętro. Odylia podbiegła do niego tuląc się do piersi.
- Co się stało?
- Dom wygląda tak jakby przeszedł po nim huragan. - Spojrzała w jego zielone oczy.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, ze mną jest dobrze. Wiesz chyba nie chcę tu dłużej być. Wyjedźmy.
- Dobrze. Spakuję tylko rzeczy.
- Dziękuję. - Przytuliła się do niego mocno ściskając.




%%%


No to mamy dwójkę. :) Nie mogłam się powstrzymać i musiałam go dodać. Niestety jest trochę króciutki. :D
Teraz już na serio muszę się wziąść za Płomień Nadziei. Zaniedbałam tamten blog.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ten rozdział.
Pozdrawiam :**

Czytasz = Komentujesz

piątek, 20 września 2013

Rozdział Pierwszy

    Rudowłosa dziewczynka klęczała obok zwłok swojej koleżanki. Z jej piersi wyciągnęła zakrwawiony nóż. Całe ręce miała we krwi a po policzkach spływały łzy. Nagle ktoś krzyknął. Dziewczynka się odwróciła i spojrzała na strażnika. W tym świecie nie było czegoś takiego jak policja. Ci ludzie nazywali siebie strażnikami. Nie pilnowali tylko porządku ale również przed atakami obcych ludzi z innych planet.
- Ty! Zostaw ją i odsuń się! Zaraz przybędzie tu więcej strażników! - Rudowłosa puściła nóż, który uderzył o ziemię z okropnym dźwiękiem. Dziewczyna odwróciła się biegnąc najszybciej jak umiała. Chciała jak najprędzej znaleźć się przy swoim bracie. Byli bardzo zżyci ze sobą chociaż rodzeństwo dzieliło dwa lata różnicy. Zawsze mogła na niego liczyć, zwłaszcza w trudnych chwilach. Tym razem był to poważny problem.
Skupiła się na postaci brata by dowiedzieć się, gdzie on jest. Po chwili w jej głowie pojawił się obraz chłopaka w ogrodzie za ich domkiem. Przyspieszyła. Kiedy weszła do ogrodu od razu przytuliła się do twardej piersi starszego brata.
- Co się stało Odylio? - Spytał zatroskany odsuwając ją delikatnie by móc spojrzeć w jej oczy.
- Znalazłam Devi zakrwawioną z nożem w piersi. Wyciągnęłam ten nóż a w tedy zobaczył mnie strażnik. Uciekłam. - Szesnastolatka znowu wtuliła twarz w brata.
- Odylio! Coś Ty zrobiła!? Jak mogłaś zabić Devi!? Co ona Ci zrobiła!? Zaraz wezwę strażników! Nie chcę Cię znać! Nie jesteś już moją córką! - Odylia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej własna matka wyrzekła się jej. Spojrzała z nadzieją na brata.
- Ty mi wierzysz, prawda?
- Oczywiście, że tak. - Uśmiechnęła się delikatnie ale po chwili jej uśmiech zrzedł ponieważ weszło trzech strażników. Przytuliła brata po czym chwyciła torbę i wybiegła z posesji.
W parku samodzielnie otworzyła bramę. Tylko nieliczni to potrafili.






Osiemnastoletnia dziewczyna obudziła się z szybkim oddechem i cała spocona. W dzień w dzień przeżywała ten sam koszmar z przed dwóch lat.
Rudowłosa usiadła przecierając twarz dłońmi. Westchnęła spoglądając na zegarek. "Wpół do siódmej. Mam jeszcze pół godziny." Wykrzywiła twarz w grymasie wstając z łóżka, poszła do łazienki wziąźć prysznic i wyszczotkować zęby. Po porannej toalecie ubrała się w czarne jeansy, biały T-shert oraz czerwone conversy. Podeszła do toaletki robiąc lekki makijaż. Włosy spryskała odżywką, delikatnie je rozczesując. Gotowa zeszła do kuchni, gdzie przy stole siedział Kevin zajadając czekoladowe płatki. Dziewczyna wzięła jabłko i nalała sobie czarnej kawy. Usiadła naprzeciw chłopaka wgryzając się w owoc.
- Czym dziś zaczynasz? - Spytał szatyn miedzy łyżkami.
- Matmą. Na dodatek jest sprawdzian, ale nie przejmuję się tym. - Niebieskooka uśmiechnęła się popijając kawę, ogryzek odłożyła na stole. - A Ty?
- Historia.
- Przynajmniej się wyśpisz. - Kevin uśmiechnął się szeroko. Odstawił miskę do zlewu.
- Gotowa? - Dziewczyna westchnęła wstając.
- Idę tylko po rzeczy. Poczekaj przy samochodzie. - Wzięła torbę z książkami oraz skórzaną kurtkę, po drodze do drzwi sięgnęła po kluczyki samochodowe. Przed czteropiętrowym blokiem stał czarny garbus, o który opierał się Kevin. Dziewczyna wyłączyła alarm i otwarła drzwiczki po stronie kierowcy, chłopak natomiast usiadł na miejscu pasażera. Do szkoły mieli pół godziny jazdy autem.
- Jakie masz plany na dzisiejsze popołudnie? - spytał.
- Na chwilę obecną żadne. A Ty co zamierzasz robić po szkole?
- Hmm... Chciałem iść do kina. Może wybrałabyś się ze mną? - Rudowłosa zastanawiała się przez chwilę po czym skinęła głową.
- Spoko, i tak nie mam nic lepszego do roboty. Na jaki film idziemy?
- Może na "Diane"?
- Okej. - Dziewczyna uśmiechnęła się parkując przed szkołą. Wyłączyła silnik wysiadając z auta.
- Widzimy się na geografii. - Zawołał szatyn odchodząc. Niebieskooka weszła do szkoły po drodze spotykając przyjaciółkę.
- Cześć Kleo.
- Hej.
- Marnie wyglądasz. - Blondynka miała cienie pod oczami, które nawet korektor nie zakrył. Jej postawa świadczyła o braku snu. Oczy były lekko przymknięte, pozbawione codziennego wigoru.
- Przez całą noc wkuwałam matmę. Mam nadzieję, że za moje poświęcenie będę miała pozytywną ocenę. A Ty uczyłaś się? - Zapytała ziewając.
- Nie. Cyferki same wchodzą mi do głowy. -  Obie dziewczyny weszły do sali numer 32. Ławki były jeszcze puste ponieważ do lekcji było jeszcze piętnaście minut czasu. Zajęły ostatnią ławkę pod oknem, czekając na nauczyciela i resztę klasy.
- Wybierzesz się ze mną i Kevinem do kina po szkole?
- Nie dzięki. Po szkole idę do domu. Muszę odespać nieprzespaną noc. - Uśmiechnęła się krzywo.
- Spoko. - Konwersację dziewczyn przerwał dzwonek na lekcję. Po chwili do klasy weszli uczniowie oraz nauczyciel, rozdając sprawdziany.
" Imię: Odylia. Nazwisko: Pers. Klasa: 1a." Rudowłosa podpisała swoją kartkę a następnie zajęła się rozwiązywaniem zadań. Z łatwością poradziła sobie ze wszystkimi ćwiczeniami i zadaniami tekstowymi. Piętnaście minut przed przerwą skończyła sprawdzian. Przez resztę czasu błądziła wzrokiem po klasie, wyglądała przez okno a nawet sprawdziła gdzie jest Kevin. Spał w ostatniej ławce pod ścianą. Rudowłosa westchnęła. Spojrzała na koleżankę która męczyła się z ostatnim zadaniem, szybko podmieniła kartki rozwiązując zadanie i sprawdzając pozostałe. Poprawiła kilka drobnych błędów po czym znowu zamieniła kartki. Kleo z wielkimi oczami patrzyła na nią. Odylia tylko się uśmiechnęła. Zadzwonił dzwonek a matematyk odebrał testy. Obie dziewczyny wyszły z sali kierując się na schody, gdzie zawsze przesiadywały. Chwilę później doszedł do nich szatyn.
- Hej Kleo. Co Ci się stało? - Spytał lekko zatroskany.
- Jeju, po prostu nie spałam całą noc. Możecie dać mi spokój? - Zirytowała się blondynka.
- Nie ma sprawy. - Odparł chłopak. Usiadł obok Odylii spoglądając na nią. - I jak Ci poszedł sprawdzian?
- Szybko. Nawet pomogłam Kleo. A potem się nudziłam. - Uśmiechnęła się uroczo. Chłopak odwrócił wzrok od jej ślicznej twarzy. Nie chciał by dziewczyna widziała jego oczy, kiedy na nią patrzą.
Zadzwonił dzwonek a wszyscy uczniowie w popłochu zmierzali do swoich klas.
- Dobra ja lecę na angielski, widzimy się później. - Zawołała blondynka. Odylia i Kevin weszli do klasy numer 27. Usiedli jak zawsze z tyłu klasy. Rudowłosa zajęła miejsce przy oknie a chłopak przysiadł obok. Kiedy wszyscy siedzieli w ławkach do klasy weszła nauczycielka geografii. Zadała zadania z atlasami, a sama usiadła przy biurku czytając jakieś romansidło na dodatek popijając kawę.
- Masz jakieś nowe wieści od Erica? - Spytał szatyn przyciszonym głosem.
- Ostatnio do niego nie zaglądałam. - Kevin zrobił zdziwioną minę. - No co? Nie miałam czasu, wiesz, że musiałam się uczyć.
- Wiem, ale troszkę to do Ciebie nie podobne. Praktycznie co dwa dni wkradałaś się do jego snów. Ostatni raz był tydzień temu, jak nie więcej. - Odylia wywróciła oczami spoglądając przez okno. Od ponad tygodni to robiła, coś ją po prostu niepokoiło, ale nie wiedziała co. Troszkę się bała tej niewiedzy. - Co jest? Wiesz, że mi możesz powiedzieć.
- Sama nie wiem. Ostatnio coś dziwnego czuję. Ale nie ma się czego martwić. - Odwróciła twarz w jego stronę. - Naprawdę. Przecież bym Cię nie okłamywała. - Chłopak przytaknął nie zagłębiając tematu. Obaj wzięli się za zadania. Przez resztę lekcji nie odzywali się do siebie.
  W czasie przerwy lunchowej trójka nastolatków rozmawiało na typowo szkolne tematy, prace domowe, obgadywanie stylu ubierania się nauczycieli oraz uczniów. Każdy zajadał swój posiłek śmiejąc się między kęsami.
- Za godzinę kończę a Ty Lia? - Spytał Kevin.
- Za dwie, czemu pytasz?
- Nie no zapomniałaś. Przecież po szkole idziemy do kina.
- A no tak. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Poczekam na Ciebie w bibliotece przez tą godzinę. - Szatyn uśmiechnął się. Wszyscy zjedli swoje dania, a po chwili udali się pod odpowiednie sale lekcyjne.
  Dwie godziny później Odylia szła do biblioteki szkolnej. Po drodze mijało ją kilku uczniów nie zwracając na rudowłosą uwagi. Otworzyła brązowe drzwi witając się z bibliotekarką. Przemieszczała się między regałami. Z westchnieniem zamknęła oczy skupiając się na Kevinie. Nagle ktoś ją chwycił. Dziewczyna podskoczyła z lekkim piskiem, odwróciła się a jej oczom ukazał się szatyn. Lekko pacnęła go w ramię.
- Idiota. - Chłopak szeroko się uśmiechnął kładąc rękę na ramieniu dziewczyny.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
- To nie jest śmieszne, myślałam, że jesteś strażnikiem. - Szatyn spoważniał zdejmując rękę z jej ramion.
- Myślisz, że oni gdzieś tu są?
- Nie wiem. - Spuściła wzrok z bezradności. - Naprawdę nie wiem. Boję się, że mnie znajdą i skarzą na śmierć.
- Nie zrobią tego dopóki ja jestem obok. - Przytulił ją mocno.
- Dziękuję. - Dopiero po dłuższej chwili odsunęli się od siebie. Razem poszli do garbusika wygodnie rozsiadając się na popielatych siedzeniach.
- Musimy iść do kina? - spojrzała na niego dużymi niebieskimi oczami, w których kryło się zmęczenie.
- Jeśli nie chcesz, to możemy zostać w domu i obejrzeć jakiś film.
- Mnie pasuje. - Odjechali od szkoły w stronę domu. Koło siedemnastej znaleźli się w swoim mieszkaniu. Rudowłosa powiesiła kurtkę na wieszaku, a torbę postawiła na szafce przy lustrze.
- Ja wybiorę film. - Powiedziała idąc do dużego pokoju. Chłopak natomiast poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia. Przejrzał szafki wyciągając czipsy i colę. Chrupki wsypał do miski a do coli zabrał dwie szklanki.
Odylia siedziała na dywanie w ręce trzymając kilka pudełek. Po dłuższym zastanowieniu wybrała "Step up". Płytę wsadziła do dvd włączając film. Usiadła na kanapie, do której przysiadł się Kevin z jedzeniem. Butelkę coli postawił na ziemi a miskę i szklanki postawił na kanapie.
- Serio "Step up"?
- Yhym. - Uśmiechnęła się słodko. Chłopak widząc ten uśmiech poddał się.
- Niech Ci będzie. - Nalał coli do szklanki, którą podał dziewczynie, ta skinęła głową w podziękowaniu.
W połowie filmu dziewczyna przysunęła się do chłopaka. Za oknami było już ciemno jak przystało na jesienną porę roku. Po chwili Odylia spała wtulona w chłopaka. Kevin nachylił się delikatnie i pocałował śpiącą i nieświadomą dziewczynę.





%%%


No nareszcie jest rozdział pierwszy. :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Teraz muszę zająć się pisaniem kolejnego rozdziału na moim drugim blogu. :)
Pozdrawiam ciepło :***

wtorek, 17 września 2013

Prolog

    Biegła co sił w nogach przez zaspy śniegu, nie zwracając uwagi na szczypiący mróz. W jej głowie była tylko jedna myśl. "Nie zwalniaj! Nie zwalniaj! Inaczej po Tobie. " Nagle poślizgnęła się robiąc fikołki z ogromnej góry. Znalazła się u jej podnóża, wstała otrzepując śnieg z rudych włosów. Odwróciła się, spoglądając w miejsce skąd uciekła. Jedną część ucieczki miała z głowy, lecz jeszcze to nie koniec jej przeprawy. Musiała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nie chciała już tutaj nigdy wracać - do rodzinnego świata, całkiem innego do, którego w tej chwili trafiła.
Zauważyła ciemne kształty na szczycie góry, które powoli schodziły w jej kierunku. Szybko się odwróciła łapiąc torbę przez ramię leżącą w śniegu. Pędem puściła się w las, rozciągający się na całym terenie. Myślała, że tam ich wszystkich zgubi. Nie myliła się. Po czterogodzinnej wędrówce przez las była zmarznięta, wyczerpana i głodna, jednak nie mogła pozwolić sobie na te przyjemności. Wciąż znajdowała się blisko przejścia, którego użyła.
W oddali rudowłosa zauważyła palące się światła małej mieściny.  Pomyślała, że weźmie jakieś auto odjeżdżając z tego miejsca najdalej jak będzie to możliwe.
Nie zwracając uwagi na przechodzących ludzi podeszła do ciemnej hondy otwierając ją za pomocą telekinezy. Usiadła za kierownicą i tym samym sposobem odpaliła silnik. Z piskiem opon wjechała na odśnieżoną ulicę. Po dłuższej chwili włączyła radio. Lekko rozluźniona oparła się na siedzeniu poprawiając lusterko. Nagle zahamowała o mało nie wpadając w poślizg. Odwróciła się gwałtownie. Na tylnym siedzeniu leżał chłopak lekko przestraszony myśląc, że rudowłosa dziewczyna jest właścicielką auta.
- Kim Ty jesteś?! - Wrzasnęła szesnastolatka.

%%%

Witam was na moim drugim blogu. :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam. :**